Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-5.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

dzie, obok miejsca, gdzie leżał Grigor. Był to poprostu duży, mosiężny tłuczek, ten sam, który Dymitr porwał z kuchni Feni w chwili, gdy się dowiedział o nieobecności Gruszy. W pokoju sypialnym, w którym leżał trup zamordowanego, nie było żadnych śladów walki. Wszystko było w porządku, prócz tego, że na ziemi, obok łóżka, znaleziono dużą rozerwaną kopertę, na której wyczytano napis, położony ręką Fedora Pawłowicza: „Trzy tysiące rubli, dla mego anioła, Gruszy, jeżeli zechce przyjść”. A dalej, w charakterze dopisku: „Mojemu lubemu kurczątku”. Obok leżała na ziemi różowa wstążeczka, którą związana była koperta.
Piotr Iljicz złożył wówczas urzędowe zeznania, co do wszystkich szczegółów, które mu były znane. Sędzia i prokurator zwrócili szczególniejszą uwagę na wiadomość, że Dymitr zabrał z sobą pistolety i zamierzał się o świcie zastrzelić. Należało więc śpieszyć się, aby uprzedzić jego rozpaczliwy zamiar, który uniemożliwiłby przeprowadzenie śledztwa. „To jasne, to zupełnie jasne — powtarzał prokurator. — To się spotyka bardzo często wśród takich zbrodniczych narwańców. Dziś morderstwo, jutro hulanka z kobietami, a potem samemu sobie kulką w łeb. Pamiętacie państwo tego chłopaka, który zabił kupca Ołsufjewa i ograbił go z półtora tysiąca rubli; tak samo, prosto z miejsca zbrodni, poleciał na hulankę z pieniędzmi w garści”.
Trzeba było jednak przedtem dopełnić wszystkich formalności w domu zamordowanego, opieczętować wszystko, zrewidować starannie całe