Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-5.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

bardzo ucieszoy dobrym wynikiem swoich poszukiwań.
— Ma pan tu ubranie i bieliznę — rzekł z zadowoleniem do Miti. — Pan Kałganow jest tak grzeczny, że panu wszystko pożycza. Na szczęście, miał z sobą wszystko w kuferku podróżnym. Mitia strasznie się oburzył.
— Nie włożę cudzego ubrania! Proszę mi w tej chwili zwrócić moje.
— To niemożliwe.
— Niech dyabli biorą Kałganowa i jego stroje, nie włożę tego na siebie!
Długo musiano perswadować Miti, że ubranie jego, jako splamione krwią, dołączone być musi do materyału dowodowego i że prawo nie pozwala na zwrócenie mu go, dopiero po skończonym procesie. Mitia dał się wreszcie przekonać i zaczął się pośpiesznie ubierać.
Zauważył wówczas, że ubranie Kałganowa jest na niego za długie i zawązkie.
— Błazna robicie ze mnie dla własnej przyjemności! — krzyknął gniewnie.
Upewniano go, że to przesada, i że garnitur Kałganowa wygląda na nim zupełnie przyzwoicie. Okazało się jednak, że tużurek jest istotnie za ciasny w ramionach i nie można go było zapiąć.
— Proszę tylko oświadczyć panu Kałganowowi, że nie prosiłem go wcale o tę uprzejmość, że to wy sami robicie ze mnie pajaca.
— Ależ on to doskonale rozumie i ogromnie żałuje, t. j. nie ubrania swego żałuje, ale ubolewa