Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-5.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

Wezwano potem Andrzeja, dorożkarza, który przywiózł Dymitra z miasta. Tu największe wrażenie wywołało opowiadanie jego o rozmowie, jaką miał z nim Mitia w drodze. Prokurator kazał zaciągnąć do protokułu, że Mitia zapytywał swego woźnicę, co go czeka na tamtym świecie, „Piekło, czy niebo”. To bardzo charakterystyczne, — mówił ze znaczącym uśmiechem.
Z kolei zaczęto badać Kałganowa. Poszedł zły i chmurny, nie miał najmniejszej ochoty świadczyć w tej sprawie. Względem sędziego i prokuratora zachowywał się tak, jakby ich widział pierwszy raz, mimo, że byli to dobrzy jego znajomi, których spotykał u wuja swego, Mjasowa. Zaczął od tego, że „nic nie wie i o niczem wiedzieć nie chce”. Oświadczył, że zupełnie nie zauważył, ile pieniędzy miał przy sobie Dymitr. Mimo widocznej niechęci młodego człowieka do dawania wyjaśnień, prokurator badał go długo i szczegółowo i wydobywał z niego rozmaite szczegóły, dotyczące romansowej strony procesu. O Gruszy wyrażał się Kałganow z zupełnym szacunkiem, mówił o niej wciąż Agrafia Aleksandrówna i ani razu nie pozwolił sobie nazwać ją Gruszeńka.
Dawny wielbiciel Gruszy i jego przyjaciel, którzy spali w przyległej izbie, zbudzeni zostali i oświadczyli wszelką gotowość do złożenia zeznań.
Mały pan z fajką mówił o stosunkach swoich z Gruszą z takiem samochwalstwem i tonem tak aroganckim, że Mitia nie wytrzymał i nazwał go kilkakrotnie podłym. Sędzia prowadził bada-