Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-5.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

wrażenie bardzo dla siebie korzystne. Otulona była czarnym, pluszowym szalem, przy którym twarz jej wydawała się jeszcze bledsza i bielsza. Młody sędzia, Mikołaj Parfenowicz, zmieszał się cokolwiek na jej widok. Sam później powiedział, że wtedy dopiero przekonał się „jaka to rzeczywiście piękna kobieta. Maniery ma zupełnie wielkiej damy”, upewniał, mówiąc o niej w pewnem kółku kobiecem. Panie wyśmiały go i nazwały bałamutem i lekkoduchem, mimo to nie zmienił swego zdania.
Zmuszony był jednak zapytać ją, jaki stosunek łączył ją z Dymitrem.
— Przyjmowałam go u siebie jako znajomego — odparła poważnie.
Oświadczyła dalej z całą otwartością, że mimo, że się jej chwilami podobał, nie kochała go jeszcze.
— Wabiłam go do siebie, tak tylko z niegodziwości mojej, tak samo i jego ojca. Do starego Fedora Pawłowicza nigdybym nie poszła, obiecywałam mu tylko na żarty. Przez cały ostatni miesiąc myślałam o kim innym, ale sądzę, że to do rzeczy nie należy.
Tego samego zdania był i sędzia i badał ją tylko, podobnie, jak wszystkich innych, o sprawę trzech tysięcy. Grusza przyznała, że Dymitr wspominał jej o nich, pieniędzy tych, oczywiście, nie liczyła, wiedziała, że pochodzą od Katarzyny Iwanownej.
Gruszeńka opowiadała dalej, że przez cały ubiegły miesiąc Mitia skarżył się na brak pienię-