mocno w niewinność Miti. „Jak można — pomyślał — co za ludzie? Jaki świat? Czy warto? czy warto żyć?...” powtarzał sobie w duchu rozgoryczony.
Dwa miesiące upłynęło od chwili uwięzienia Dymitra i proces jego był w pełnym rozwoju.
W chłodny dzień listopadowy Alosza udał się do mieszkania Gruszy, która zawezwała go do siebie dziś jeszcze zrana.
Otwierając drzwi, Fenia oznajmiła Aloszy, że pani jej jest czemś bardzo zatrwożona i to jeszcze od wczoraj.
W trzy dni po zaaresztowaniu Dymitra, Grusza zachorowała ciężko.
Choroba jej trwała pięć tygodni, a kilka dni leżała nawet bezprzytomna. Obecnie była już zupełnie zdrowa, ale zmieniła się bardzo i schudła.
Mimo to, zdaniem Aloszy przynajmniej, piękność jej nic na tem nie straciła, owszem, twarz jej wydelikatniała i nabrała wyrazu.
— W niej także odbyło się widocznie duchowe przemienienie. Dawna lekkomyślność zniknęła gdzieś bez śladu, a miejsce jej zajęła jakaś siła wewnętrzna, świadcząca o stanowczem postanowieniu rozpoczęcia na nowo życia. Na