Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-5.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

po drugiem, a w końcu cóż z tego zostanie? starość i mogiła. Boże mój, jak to dziwnie bywa na świecie. Ta Katia, naprzykład, takie urocze stworzenie, ale jaki mi zawód zrobiła. Koniecznie się wybiera na Sybir za Dymitrem, ażeby nad nim czuwać, a brat wasz, Iwan, pojedzie tam także za nimi i dalej się tam dręczyć będą. W głowie mi się już miesza od tego wszystkiego. A jeszcze te gazety, piszą wszystko i o mnie nawet był artykuł. Nazywają mnie tam jedną z kochanek przestępcy, patrz pan, przeczytaj.
Mówiąc to, wyjęła z pod poduszki gazetę i podała ją Aloszy.
— „Pogłoski”, moja ulubiona gazeta, którą zaprenumerowałam od Nowego Roku.
Istotnie, cała prasa stołeczna zajmowała się bardzo żywo sprawą Karamazowych; czego już nie napisano o niej przez te dwa miesiące? Zajmowano się nietylko samym Dymitrem, ale i całą jego rodziną. Alosza np. wyczytał o sobie dwie zupełnie sprzeczne wiadomości. W jednej z nich donoszono, że pod wrażeniem przestępstwa brata przywdział habit zakonny. W drugiej, że i on także jest zbrodniarzem, który okradł kasę klasztorną i uciekł ze zrabowanymi pieniędzmi. Korespondencya, która tak zaalarmowała panią Chachłakow, brzmiała jak następuje: „Morderca, którego sprawa roztrząsana będzie w tych dniach w naszem mieście, spędzał życie, jak się pokazuje, na rozmaitego rodzaju miłostkach i miał ogromne powodzenie u płci pięknej. Wywierał on, zwłaszcza, jakiś szczególniejszy urok na pewien typ tęskniących w samotności kobiet. Jedna