Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-5.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

pan wyobrażenia o postępie, a jako urzędnik, bierze pan z pewnością łapówki.” Wówczas zamknęłam oczy i myślę: „Wymówić mu dom, czy nie wymówić? jak śmie krzyczeć na moich gości i to jeszcze przy mnie.” No, i ostatecznie wymówiłam. Ale wie pan, nie dlatego nawet, żebym była obrażona, tylko zdawało mi się, że to bardzo pięknie wypadnie, taka niby scena, jak z dramatu. „Dom wymawiam dawnemu przyjacielowi.” A on obraził się i naprawdę nie przychodzi, a teraz ze złości napisał na mnie ten artykuł.
— Przepraszam panią, — próbował wymknąć się Alosza — ale muszę już odejść, bo mi bardzo pilno do brata.
— Ależ naturalnie, rozumiem, że panu pilno, ale poczekaj pan, jeszcze tylko jedno powiem. Czy pan wie, co to afekt?
— Jakto afekt?
— Taki sądowy afekt, za który najsurowszy sąd wszystko przebacza. Choćbyś pan niewiem co zrobił, wszystko panu darują.
— Właściwie, dlaczego pani o tem mówi?
— Jakto dlaczego? To ten doktór, który przyjechał; musisz pan wiedzieć, że Katia sprowadziła doktora, który umie rozpoznawać waryatów, choćby kto nim nie był. Albo ta Katia! Taka się teraz zrobiła skryta, takie tony ze mną przybiera, że już wcale nie mogę odgadnąć, w kim się kocha. Otóż, widzi pan, siedzi sobie, naprzykład, człowiek zupełnie zdrów, wcale nie obłąkany, tylko jest w afekcie, i przytomny jest, i wie doskonale, co robi, ale robi w afekcie. Wtedy, podobno, niema żadnej winy i wszystko