Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-6.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

dowiedział, że niema tu jego kochanki. Prokurator opisał nam tu barwnymi słowy stan duszy oskarżonego w chwili, gdy się ten dowiedział o wzajemnej miłości pani Świetłow. Oskarżyciel utrzymuje, że obudził się w nim wówczas zmysł samozachowawczy, wytrącając samobójczą broń z rąk oskarżonego. O, jakże powierzchowny jest ten sąd. Miałem sposobność poznać obecnie bliżej dziką, nieokiełznaną naturę obwinionego. Gdyby miał wówczas w istocie za sobą trupa zamordowanego ojca, zabiłby się niezawodnie, czując, że droga do szczęścia zamknięta mu jest na zawsze. Jeżeli stało się przeciwnie, to tylko dlatego, że może w samej rzeczy duch matki czuwał nad nim w owej chwili i uchronił go od zbrodni ojcobójstwa. Miał więc serce czyste i sumienie lekkie i uczuł się w prawie sięgnąć po nowe szczęście, stojące na jego drodze. Tak twierdzi on sam i jakież mamy prawo odrzucać tak stanowczo to twierdzenie?
Oskarżony uchodzi dotąd za winowajcę, jedynie dlatego, że nie umiano wskazać innego mordercy. Oskarżenie wyklucza możliwość winy Smerdiakowa, a przecież przypatrzcie się tylko panowie, ile w ostatnich czasach namnożyło się poszlak w życiu tego człowieka. Przedewszystkiem ten jego zagadkowy atak epileptyczny, którego czas on sam zapowiedział. Zeznania podsądnego i obu jego braci, a wreszcie to samobójstwo w wilją rozprawy sądowej. Nie taję, panowie, że zdanie moje w tej mierze jest zupełnie przeciwne mniemaniu prokuratora. Ten ostatni charakteryzuje Smerdiakowa, jako człowieka bar-