Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-6.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

dzo prostodusznego, ograniczonego, prawie idyotę. Byłem u niego, panowie, rozmawiałem z nim i zrobił na mnie zupełnie inne wrażenie. To nie był wcale człowiek naiwny, przeciwnie, nieufny, podejrzliwy i niesłychanie zawistny. Wstydził się swego pochodzenia, a uważając się za nieprawego syna Federa Pawłowicza, oburzony był niesprawiedliwością swego stanowiska służbowego w domu ojca i nienawidził domniemanych swoich braci. Chciał koniecznie wyjechać za granicę gdzieby nic o nim nie wiedziano i potrzebował na to środków pieniężnych. On jeden wiedział o trzech tysiącach i sam je układał w paczkę banknotów, wraz z Fedorem Pawłowiczem, sam mi ten szczegół opowiadał, a niemożna wątpić, że cel, na który przeznaczono te pieniądze, był mu nienawistny. Obudziwszy się w nocy na krzyk pana, którego był powiernikiem, dowiedział się od niego, że przed chwilą znajdował się tu Dymitr Karamazow. Wtedy w chorobliwym jego mózgu zrodzić się mógł nagle pomysł morderstwa. Zdarza się to wielu zbrodniarzom, którzy na parę minut przed zbrodnią nie wiedzą, że staną się mordercami. Przyszła mu nagle myśl, że podejrzenie zwalić może na zapalczywego syna Fodora Pawłowicza, sam zaś popełni morderstwo i przywłaszczy sobie tak pożądane trzy tysiące. Powziąwszy taką myśl, mógł ją wykonać, nie budząc niczyich podejrzeń, ponieważ uchodził za chorego. Wprawdzie Marta, żona Grigora, utrzymuje, że przez całą noc słyszała stękanie jego za ścianą, ale przecież staruszka spała mocno część nocy i obudziła się tylko parę razy. To tak, jak