Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-6.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

dawno już mówiłam Iwanowi, że jego tylko kocham, a nie Dymitra. Mimo to, przyniósł mi tę kopertę, zawierającą szczegółowy plan ucieczki, dołączył do tego dziesięć tysięcy rubli na koszta, i prosił, żebym się sama tem zajęła, w razie, gdyby on zachorował lub umarł. Czy rozumiesz, jaka to była z jego strony ofiara, zazdrosnym będąc o Dymitra, mnie właśnie polecać jego ratunek. Ach! nikt, nikt z was nie jest w stanie ocenić tej wielkiej duszy. A i sama tak byłam wtedy rozdraźniona niesłusznem podejrzeniem, że zamiast paść przed nim na kolana, do czego rwało mnie serce moje, zrobiłam mu tylko scenę. Taki już mam charakter. Skończy się jeszcze na tem, że i ten porzuci mnie dla innej, która mu da lżejsze życie, jak Dymitr. Tylko, że ja nie zniosę już tego i zabiję się sama. A przecież wtedy, gdyście weszli do mnie razem, wieczorem, w wigilię sądu, spostrzegłszy nienawistny i pogardliwy wzrok, którym mnie Iwan obrzucił, wpadłam w straszny gniew i umyślnie rzuciłam mu w oczy, że to on pierwszy nazwał brata zabójcą, kiedy to przeciwnie, ja sama wmawiałam mu to zawsze, mimo, że się nie dawał przekonać. Taka już jestem, taka jestem. Przezemnie stała się ta cała historya w sądzie, ja jedna jestem przyczyną wszystkiego.
Nigdy jeszcze Katarzyna nie robiła Aloszy tak szczerych wyznań. Widocznie nadeszła chwila, w której to dumne serce doszło do takiego stopnia cierpienia i bólu, że samo uczuło potrzebę zdeptać własną dumę i rzucić ją pod czyjeś stopy. Alosza cierpiał nad tem dla niej