Mitia nie okazał skruchy, przyrzekł jednak, że na przyszłość postara się powściągnąć. Krótki ten epizod wypadł dla niego niekorzystnie w opinii publiczności i sędziów przysięgłych. Pod tem nieprzychylnem wrażeniem zaczęło się odczytywanie aktu oskarżenia.
Akt oskarżenia był krótki, ale dokładny. Przedstawiał sprawę w głównych, najważniejszych zarysach, wyjaśniając motywy prawne, dla których oskarżony stawiony był przed sądem. Mimo tę zwięzłość, odczytanie aktu wywarło bardzo głębokie wrażenie; cała rodzina Karamazowych stanęła znów jak żywa przed oczyma, oświetlona fatalnem światłem nieodwołalnej konieczności. Po ukończeniu czytania przewodniczący spytał donośnym głosem:
— Czy oskarżony przyznaje się do winy?
Na to Mitia wstał z miejsca i rzekł:
— Uznaję się winnym pijaństwa, rozpusty, lenistwa, choć chciałem właśnie stać się człowiekiem w chwili, w sekundzie nawet, w której podcięła mnie ręka losu. Ale śmierci starca, śmierci ojca mego i wroga nie jestem winien. Nie ograbiłem go też. Dymitr Karamazow może być zbrodniarzem, ale nie złodziejem.
Krzyknął to wszystko jednym tchem, poczem usiadł. Przewodniczący upomniał go znów, aby odpowiadał ściśle na pytania, nie pozwalając sobie na żadne zboczenia.
Wtedy wprowadzono świadków i odebrano od nich przysięgę, od której wolni byli bracia oskarżonego. Potem miało nastąpić przesłuchanie świadków.
Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-6.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.