Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-6.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

Przyszła teraz kolej na młodego doktora Warwińskiego, który całkiem niespodzianie wyraził zdanie, zupełnie przeciwne wygłoszonym poprzednio. Utrzymywał mianowicie, że oskarżony ma umysł najzupełniej jasny i normalny, chociaż przed katastrofą mógł się znajdować w silnem nerwowem rozdrażnieniu, wynikającem z całkiem naturalnych przyczyn, np. z zazdrości, gniewu, pijaństwa, i t. p. — Nie może tu być mowy o żadnym afekcie, lub manii. „Jeżeli mi zresztą wolno wyrazić skromne moje zdanie, — dodał wreszcie, — to powiem, że, wchodząc do sali, oskarżony powinien był właśnie patrzeć prosto przed siebie nie zaś na lewo, lub na prawo, bo przed nim siedzieli sędziowie i przysięgli, od których obecnie los jego zależy, i że właśnie to jego patrzenie przed siebie dowodzi normalności jego umysłu” zakończył z pewnym zapałem młody lekarz.
— Brawo! doktorze, brawo! — zawołał Mitia, — właśnie tak jest, jakeś to pan powiedział.
Tego samego zdania była i publiczność, która nie wierzyła bynajmniej w obłęd Dymitra.
Po ukończonej ekspertyzie dr. Hercenszube wystąpił znowu w nowej roli, jako świadek. Tu całkiem niespodzianie zeznania jego wypadły na korzyść Miti.
Stary doktór znał go od dziecińswa i, wspominając dawne czasy, uległ nagle mimowolnemu rozrzewnieniu. Mówił on po rosyjsku dużo i płynnie, ale akcentem cudzoziemskim i używając niekiedy niemieckich wyrażeń tam, gdzie mu brakowało słów.