Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-6.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

I rzeczywiście, obraz młodego człowieka, oddającego bez wahania ostatnie swoje pieniądze niewinnej dziewczynie i żegnającego ją natychmiast pełnym szacunku ukłonem, było to coś niezmiernie szlachetnego i sympatycznego. Wprawdzie później szeptano sobie do ucha ze złośliwym uśmieszkiem, że opowiadanie to nie musiało być zbyt dokładne i że bardzo było wątpliwe, aby młody oficer wypuścił od siebie dziewczynę tylko z pełnym szacunku ukłonem. Najlepiej nawet usposobione panie utrzymywały potem, że gdyby nawet opowiadanie Katarzyny zgodne było z prawdą, to i wtedy jeszcze taki postępek, był bardzo niewłaściwy i nielicujący z godnością, jaką mieć winna każda uczciwa kobieta. Wszystkie te jednak gadania zaczęły się dopiero później, a pierwsze wrażenie było dodatnie.
Kobieta tak rozumna, jak Katarzyna, przewidywała zapewne z góry, że wyznanie jej wywoła podobne gadaniny, mimo to jednak, zdecydowała się na nie.
Członkowie sądu wysłuchali jej opowiadania w pełnym czci i, że tak powiem, wstydliwem milczeniu, prokurator nawet nie pozwolił sobie na żadną uwagę, a Fediukowicz podziękował jej tylko głębokim ukłonem.
Opowiadanie to rzucało zupełnie nowe światło na charakter Dymitra. Człowiek, który z tak szlachetną bezinteresownością oddawał ostatni grosz dla uratowania bliźniego, nie byłby w stanie popełnić ojcobójstwa dla marnej grabieży.
W ciągu opowiadania Katarzyny, Mitia sko-