Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-6.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

miał zeznanie wcześniej, niż Alosza. Ale uczuł się nagle chory i poprosił o zwłokę. Teraz jednak oświadczył, że siły mu powróciły i że gotów jest odpowiadać na wszystkie zadane sobie pytania. Ukazanie się jego nie wywarło początkowo żadnego wrażenia. Ciekawość publiczności zaspokojona już była widokiem dwóch rywalek, obecnie nastrój był już jakby znużony, nie spodziewano się już usłyszeć nic tak dalece ciekawego. Iwan zbliżył się do trybunału nadzwyczaj powolnym krokiem. Nie patrzył na nic, ani na nikogo i zdawał się myśleć o czemś bardzo głęboko, z oczyma wbitemi w ziemię. Ubrany był bez zarzutu, ale wygląd miał przykry i chorobliwy. W twarzy jego było coś grobowego, niby w twarzy konającego. Oczy miał mętne, a gdy podniósł zwolna powieki i powiódł wzrokiem po otoczeniu, Alosza zerwał się ze swego miejsca i krzyknął nagle „Ach!”, co jednak nie zwróciło niczyjej uwagi. Przewodniczący objaśnił go, że jako świadek niezaprzysiężony, może mówić to tylko, co sam uzna za stosowne, wolno mu też nie odpowiadać na niektóre pytania. Iwan słuchał tego wszystkiego, patrząc przed siebie mętnym wzrokiem, stopniowo jednak twarz jego zaczynała się rozjaśniać dziwnym jakimś uśmiechem, a gdy zdziwiony sędzia przestał wreszcie mówić, rozśmiał się na głos, a potem spytał:
— No! i cóż tam jeszcze?
W sali ucichło nagle, wyczuwano już coś niezwykłego, przewodniczący zmieszał się.