Miss Minchin jęknęła, przerywając rozpoczęte przezeń zdanie:
— Nieboszczyk?!... — nieboszczyk? Czyżby pan przyszedł mi oznajmić, że kapitan Crewe...
— Już nie żyje, proszę pani, — odpowiedział p. Barrow tonem szorstkim. — Zmarł z gorączki tropikalnej, do której dołączyły się i kłopoty majątkowe. Gdyby nie te kłopoty, możeby go gorączka nie zmogła, a gdyby nie ta gorączka, możeby jeszcze przeżył owe kłopoty. Kapitan Crewe już nie żyje!
Miss Minchin opadła zpowrotem w krzesło. Słowa, które usłyszała przed chwilą, obudziły w niej silny niepokój.
— Jakież to były te kłopoty? — zapytała.
— Kopalnie diamentów... kochani koleżkowie... i ruina materjalna... — odpowiedział p. Barrow.
Miss Minchin oniemiała na chwilę.
— Ruina! — wyjąkała.
— Stracił wszystko co do grosza. Ten człowiek miał zawiele pieniędzy. Jego kochany koleżka miał bzika na punkcie kopalń diamentów... no, i wpakował w nie wszystkie pieniądze nietylko swoje, ale i kapitana... a wkońcu przepadł, jak kamień w wodę. Kapitan Crewe był już nawiedzony febrą, gdy doszła do niego ta wiadomość. Wstrząs był nazbyt silny. Kapi-
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/107
Ta strona została skorygowana.