będzie obarczona tem w zbytkach chowanem dzieckiem, do którego zawsze czuła niechęć, nie zdołała już zapanować nad sobą. Tymczasem p. Barrow spokojnym krokiem zmierzał ku drzwiom.
— Jabym tego nie robił na pani miejscu — zauważył: — toby wyglądało nieładnie. Zarazby się rozeszły niemiłe plotki o zakładzie pani, gdyby wyrzucono na bruk uczennicę bez grosza, pozbawioną opieki sierotę.
Był człowiekiem rozsądnym, jak przystało na zawodowego handlowca, przeto wiedział, co mówi. Wiedział również, że miss Minchin jest kobietą dbałą o swe interesa i natyle roztropną, by zrozumieć należycie sytuację, wobec czego nie zdobyłaby się na taki postępek, za który ludzie nazwaliby ją osobą okrutną i twardego serca.
— Lepiej byłoby ją zatrzymać i zrobić sobie z niej pomocnicę — dodał p. Barrow. — Podobno jest to dziewczynka rozgarnięta. Gdy dorośnie, będzie pani z niej miała niemałą wyrękę.
— Chcę mieć z niej wielką wyrękę jeszcze zanim ona dorośnie! — zawołała miss Minchin.
— Jestem pewny, że będzie ją pani miała — odparł p. Barrow ze złośliwym uśmiechem. — Jestem tego pewny. Dowidzenia!
Ukłonił się i znikł za drzwiami. Miss Minchin stała
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/111
Ta strona została skorygowana.