tychmiast tę głupią zabawę... to przyjęcie, niby przez nią urządzone... i każ jej przebrać się w inną sukienkę.
— Ja? — westchnęła miss Amelja. — M-mam iść i... i powiedzieć jej to wszystko?
— Ruszaj natychmiast! — brzmiała gniewna odpowiedź. — Nie wytrzeszczaj oczu jak gęś! Idź zaraz!
Biedna miss Amelja już do tego nawykła, że przezywano ją gęsią; ba, sama przyznawała w duchu, że jest bezmała gęsią i że gęsim obowiązkiem jest załatwianie wielu spraw niemiłych. Takim właśnie niemiłym obowiązkiem było wkroczenie do pokoju pełnego rozradowanych dzieci i oznajmienie królowej biesiady, że przemieniła się w żebraczkę, na znak czego powinna pójść na górę i przebrać się w starą, kusą, i przyciasną już, czarną sukienczynę. Cóż, trzeba było to wszystko spełnić co do joty, boć nie był czas po temu, by dopytywać się o szczegóły!
Tarła chusteczką oczy, póki nie poczerwieniały doszczętnie, poczem wyszła z pokoju, nie śmiejąc ani słowem sprzeciwić się rozkazowi siostry. Miss Minchin jęła przechadzać się po pokoju i rozmawiać z sobą głośno, nie zdając sobie nawet sprawy z tego. Czuła się strąconą ze szczytu swych marzeń majątkowych, opartych na opowiadaniu o kopalniach diamentów, w przepaść wielką, gdzie zamiast zysków widziała same straty.
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/114
Ta strona została skorygowana.