Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/118

Ta strona została skorygowana.

i pulpity poustawiano zpowrotem na dawnych miejscach. Salon miss Minchin wyglądał jak po inne dni — i nic w nim nie zdradzało, że niedawno odbywała się tu uczta. Miss Minchin przebrała się w codzienną suknię, a uczennice otrzymały rozkaz pochowania swych odświętnych sukienek. Spełniwszy ten rozkaz, powróciły do sali szkolnej i skupiły się gromadkami, szepcąc i gwarząc z ożywieniem.
— Powiedz Sarze, żeby przyszła do mojego pokoju — oznajmiła miss Minchin swej siostrze. — A zapowiedz jej przytem, że nie życzę sobie żadnych beków ani awantur.
— Siostro — odpowiedziała miss Amelja. — Tak dziwnego dziecka nie widziałam jeszcze w mem życiu. Pamiętasz, że nie krzyczała wcale, kiedy kapitan Crewe odjeżdżał do Indyj? Tak samo zachowała się i teraz. Gdy opowiadałam jej, co się stało, stała najspokojniej w świecie i wpatrywała się we mnie, nie mówiąc ani słówka, tylko pobladła jak ściana, i otwarła oczy szeroko. Gdy skończyłam mówić, stała jeszcze przez parę sekund, wlepiając we mnie oczy, potem począł się jej trząść podbródek, odwróciła się, wybiegła z pokoju i udała się na górę. Kilka jej koleżanek zaczęło płakać, ale ona jakby ich nie słyszała, ani nie zwracała uwagi na nic poza tem, co do niej mówiłam. Najbardziej mnie to uderzyło, że nie odpowiedziała ani