Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/120

Ta strona została skorygowana.

rietty przebrała się w porzuconą oddawna, czarną welwetową sukienkę, przyciasną już i krótką, tak, iż smukłe nóżki, nazbyt wystając z pod kusego rąbka, wydawały się chude i zbyt długie, jak u bociana. Ponieważ nie mogła nigdzie znaleźć ani skrawka czarnej wstążki, przeto krótkie i gęste czarne włosiaki rozsypały się bezładnie dokoła twarzy, tworząc silny kontrast z jej bladością. W rękach tuliła Emilkę, osłoniętą kawałkiem czarnego materjału.
— Połóż tę lalkę — odezwała się miss Minchin. — Pocoś ją tu przyniosła?
— Nie, nie położę — odpowiedziała Sara. — Ona jest wszystkiem, co posiadam na ziemi. Dostałam ją od tatusia.
Jej odpowiedzi stale wywoływały ciche zakłopotanie w duszy miss Minchin. Tak też było i w tej chwili. Sara nie odezwała się bynajmniej niegrzecznie, ale w głosie jej dźwięczała chłodna stanowczość, na jaką miss Minchin w danej chwili nie umiała się zdobyć...
— Odtąd już nie będziesz miała czasu na bawienie się lalkami — zapowiedziała. — Będziesz musiała pracować, wyzbyć się złych nawyczek i być pożyteczną.
Sara utkwiła w nią wielkie, dziwnego wyrazu pełne oczy i nie powiedziała ani słowa.
— Teraz wszystko się zmieni — mówiła dalej miss