Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/121

Ta strona została skorygowana.

Minchin. — Przypuszczam, że miss Amelja wyjaśniła ci całą sprawę.
— Tak jest — odpowiedziała Sara. — Mój tatuś umarł i nie zostawił mi ani szeląga. Jestem w nędzy...
— Tak, jesteś żebraczką! — podkreśliła miss Minchin, jątrząc się świadomością tego, co kryło się w znaczeniu tego wyrazu. — Okazuje się, że nie masz rodziny ani krewnych i niema kto zaopiekować się tobą.
Sara znowu nic nie odpowiedziała, ale mała, blada jej twarzyczka drgnęła boleśnie.
— Czemu wytrzeszczasz oczy? — spytała ją ostro miss Minchin. — Czy jesteś tak tępa, że nie rozumiesz, co do ciebie mówię? Powtarzam ci, że jesteś dziś sama w świecie i że nikt nie zatroszczy się o ciebie, o ile ja z litości nie zatrzymam cię w moim domu.
— Rozumiem — odpowiedziała Sara głosem stłumionym, jakby przełykała coś, co ją dławiło w gardle; — rozumiem...
— A ta lalka... — zawołała miss Minchin, wskazując na leżący w pobliżu wspaniały prezent imieninowy, — ta do śmieszności kosztowna lalka, wraz z temi bezsensownemi, zbytkownemi fatałaszkami... to ja zapłaciłam za nią cały rachunek!
Sara zwróciła głowę w stronę fotelu.
— Ostatnia Lalka... Ostatnia Lalka...! — westchnęła z dziwnym smutkiem w głosie.