Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/127

Ta strona została skorygowana.

płakanych oczu Becky, twarz jej się zmieniła, przybierając wyraz o wiele bardziej dziecinny. Wyciągnęła rękę i zaszlochała cichutko.
— Ach, Becky! — rzekła wkońcu. — Mówiłam ci, że jesteśmy zupełnie sobie równe... że jesteśmy poprostu małemi dziewczynkami... niczem innem, tylko dwiema małemi dziewczynkami. Widzisz, że miałam rację. Teraz między nami niema żadnej różnicy. Nie jestem już księżniczką.
Becky przybiegła do niej, uklękła przy niej, pochwyciła jej rękę i przytuliła ją do piersi, łkając z przywiązania i współczucia.
— O nie, panienko! — zawołała, zacinając się w słowach. — Cokolwiek się... cokolwiek się panience przydarzy... panienka zawdy pozostanie księżnicką... i nikiej nie będzie inną, niżeli była przódy.