Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/142

Ta strona została skorygowana.

się. — Może tybyś mogła żyć beze mnie, Saro, ale jabym bez ciebie żyć nie mogła. Dlatego to dziś wieczorem, gdym płakała pod kołdrą, przyszło mi nagle na myśl, by pocichu wejść do ciebie na górę i prosić cię, żebyśmy znów mogły być przyjaciółkami.
— Postąpiłaś o wiele piękniej niż ja, — wyznała Sara. — Ja byłam zbyt dumna, by starać się o twoją przyjaźń. Widzisz, teraz, gdy los mnie doświadczył, okazało się, że nie jestem dobrem dzieckiem. Bałam się zawsze, że przyjdą na mnie takie ciężkie chwile... Może dlatego zostały zesłane, żeby mnie wypróbować!
Ermengarda rozejrzała się po pokoiku, a na twarzyczce malowała się jednocześnie ciekawość i bojaźń.
— Saro, — odezwała się, — jak ty tu możesz mieszkać?
Sara również rozejrzała się wokoło.
— Owszem, mogę... o ile sobie wyobrażę, że ten pokoik inaczej wygląda... albo też, że jest to jedno z miejsc, w których mowa w powieściach.
Mówiła powoli, a wyobraźnia jej poczęła się ożywiać i pracować, jak nie pracowała od czasu, gdy na Sarę spadło nieszczęście. To też Sara miała wrażenie, że ta władza jej duszy uległa niejakiemu stępieniu.
— Inni ludzie w gorszych jeszcze żyli warunkach. Przypomnij sobie hrabiego Monte Cristo, gdy znajdo-