Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/164

Ta strona została skorygowana.

by tłumy przechodniów, mijających ją pośpiesznie, zwiększały jeszcze jej samotność. Dawniejszemi czasy, kiedy jeszcze była „księżniczką“ i jeździła powozikiem przez ulice lub szła w towarzystwie Marietty, widok jej jasnej i żywej twarzyczki oraz malowniczych kostjumów i kapeluszy nieraz skłaniał ludzi, by wodzili za nią oczyma. Bogata, wytwornie odziana i opieką staranną otoczona dziewczynka zawsze bywa, rzecz prosta, przedmiotem powszechnej uwagi; brudno i ubogo odziane dziewczynki nie są ani tak rzadkiem ani pięknem zjawiskiem, by przechodnie mieli się oglądać za niemi i darzyć je uśmiechem. Teraz już nikt nie przyglądał się Sarze; ba, nawet nikt nie zdawał się jej dostrzegać, gdy szła z pośpiechem wśród ciżby ludzi na chodniku. Ostatniemi czasy zaczęła rosnąć szybko, a ponieważ ubierała się tylko w te skromne sukienki, jakie jej pozostawiono z dawnej jej garderoby, przeto wyglądała coraz to pocieszniej. Wszystkie kosztowne stroje pozabierano od niej, a te, któremi jeszcze rozporządzała, miała nosić tak długo, póki się całkiem nie zedrą. Czasami, gdy przechodziła koło lustra na wystawie sklepowej, o mało nie wybuchała śmiechem na widok własnej postaci; czasami znowu rumieniła się, zaciskała usta i oddalała się czemprędzej.
Ilekroć wieczorami zdarzało się jej przechodzić koło oświetlonych okien kamienic, zaglądała ukradkiem do