Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/169

Ta strona została skorygowana.

stwem. Przeto Sara (prawda, że rumieniąc się), zdecydowała się nakoniec włożyć do kieszonki ofiarowaną monetę.
— Dziękuję ci — rzekła przytem; — jesteś bardzo miłem i dobrem dzieckiem.
A gdy on z radością gramolił się do powozu, ona oddaliła się z uśmiechem na ustach, choć oddychała nierówno, a w oczach tlił się ogień dziwny. Że jest obdarta i zaniedbana, o tem wiedziała już dawniej, nie wiedziała jednak dotychczas, że ktoś mógł wziąć ją za żebraczkę.
Powóz Dużej Rodziny potoczył się po bruku, a siedzące w nim dzieci zaczęły gwarzyć z ożywieniem.
— Ach, Donaldzie! (takie było imię Guy Clarence‘a) — zawołała Janet niespokojnie — czemu to ofiarowałeś sześć pensów tej dziewczynce? Jestem przekonana, że ona nie jest żebraczką.
— Ona nie przemawiała żebraczym głosem! — zawołała Nora; — a z twarzy też nie wyglądała na żebraczkę!
— Zresztą ona wcale nie żebrała — zauważyła Janet. — Bałam się, że ona się rozgniewa na ciebie. Wiesz chyba, że ludzie gniewają się za to, jeżeli ktoś ich niesłusznie uważa za żebraków.
— Ona się nie gniewała wcale — odparł Donald, nieco zbity z tropu, ale jeszcze pewny siebie. — Za-