Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/186

Ta strona została skorygowana.

widokiem. Przyglądała mu się przez chwilę, a następnie uśmiechnęła się do niego. Z własnego doświadczenia wiedziała, ile pocieszenia mieści w sobie uśmiech — choćby uśmiech osoby obcej.
Nie omyliła się. Jej uśmiech sprawił cudzoziemcowi widoczną przyjemność. Laskar poweselał i wyszczerzył w uśmiechu zęby tak lśniące, iż wydały się jakby promieniem światła na tle jego ciemnej twarzy. Ukłon, przez niego złożony, był zapewne powodem, że małpka wyzwoliła się z jego objęcia. Była to małpka bardzo psotna i zawsze skora do psikusów, a możliwe że podrażnił ją widok małej dziewczynki. Wyrwawszy się więc na wolność, skoczyła na dachówki, przebiegła przez nie wśród gwaru i pisku, dała susa na ramię Sary, stąd zaś wpadła pędem do jej pokoju. Sara była ubawiona i zachwycona, jednakże zdawała sobie sprawę z tego, że musi oddać zwierzątko właścicielowi — o ile Laskar był właścicielem — i rozmyślała nad tem, jak tego dokonać. Czy małpka pozwoli się złapać, czy też okaże się natyle krnąbrną, że jej schwytanie stanie się rzeczą niemożliwą? A nuż wymknie się, pobiegnie na dachy innych kamienic i przepadnie? Byłaby to przykra sprawa! Kto wie, może małpka należy do tego pana, co przyjechał z Indyj, i biedak jest do niej bardzo przywiązany?
Zwróciła się do Laskara, przypomniawszy sobie