Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/192

Ta strona została skorygowana.

i przykrych słów, jakie do niej mówiono — a nawet jeżeli słyszy, to nie przejmuje się niemi. Nierzadko się zdarzało, że miss Minchin, przemawiając do niej tonem cierpkim i nakazującym, widziała jej spokojne, niedziecięce oczy wpatrujące się w nią jakby z hardym uśmiechem. Nie wiedziała, iż w takich chwilach Sara mówiła sobie w duchu:
— Pani nie wie, że przemawia do księżniczki i że dość byłoby mego skinienia ręki, by panią oddać w ręce sprawiedliwości. Lituję się jednak nad panią, bo jestem prawdziwą księżniczką.
Takie myśli bawiły ją ogromnie, a choć były dziwaczne i fantastyczne, przynosiły jej prawdziwą ulgę i pocieszenie. W takich chwilach nie można ją było przywieść do tego, by miała złośliwością i szorstkością odpłacać się za złośliwość i grubiaństwa, jakie ją spotykały.
— Księżniczka musi być dobrze wychowana.
A gdy służba, biorąc przykład z pani, była względem Sary brutalna i zaczynała nad nią przewodzić, ona trzymała głowę prosto i odpowiadała wszystkim grzecznie, ku ich wielkiemu nieraz zdumieniu.
— Ta smarkula ma taką minę i sposób obejścia się z ludźmi, jak gdyby była rodem conajmniej z pałacu Buckingham — mawiała czasem kucharka, śmiejąc