z ludźmi przyjaźń. Wystarczy przyglądać się im, myśleć o nich i współczuć z nimi, a wnet staną się nam bliscy, niby krewni. Ja o niego czasem bardzo się niepokoję, gdy widzę, że lekarz odwiedza go dwa razy dziennie.
— Ja mam bardzo niewielu krewnych — rzekła Ermengarda z namysłem; — i wielce temu jestem rada, bo niezbyt lubię nawet tych, których znam. Moje dwie ciotki zawsze mówią: „Ależ, moja Ermengardo! Jesteś taka gruba! Nie powinnaś jadać słodyczy!“ A wujaszek zawsze mnie pyta o takie naprzykład rzeczy: „Kiedy wstąpił na tron Edward III?“ albo też: „Kto umarł z przejedzenia się minogami?“.
Sara roześmiała się.
— Ludzie, z którymi nigdy nie rozmawiasz, nie mogą ci zadawać takich pytań — odrzekła; — a jestem przekonana, że ten pan, co przyjechał z Indyj, nie pytałby cię o takie sprawy, nawet gdyby się bardzo z tobą spoufalił. Ja lubię go bardzo.
Poprzednio polubiła Dużą Rodzinę za to, że wszyscy w niej byli tacy szczęśliwi; teraz natomiast polubiła „pana z Indyj“ za to właśnie, że wydawał jej się tak nieszczęśliwy. Widać było, że przebył jakąś ciężką chorobę i że jeszcze nie zdołał przyjść do siebie. W kuchni — gdzie służące jakiemiś tajemniczemi sposobami wiedziały oczywiście wszystko — toczyło się
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/198
Ta strona została skorygowana.