odzyskiwać siły po chorobie; nie powinien więc tak się martwić. Ale może jeszcze coś pozatem mu dolega?
Jeżeli istotnie było tam „coś jeszcze“ — coś takiego, o czem nawet wszechwiedząca służba nie wiedziała — tedy wiedzieć musiał o tem niechybnie ojciec Dużej Rodziny — ten pan, którego Sara nazywała panem Montmorency. Pan ten bowiem często zachodził do chorego; czasami — choć nie tak już często — przychodziła tu i pani Montmorency oraz wszystkie jej dzieci. Chory lubił szczególnie dwie starsze dziewczynki: Janet i Norę — tę, która tak się zaniepokoiła, gdy jej braciszek Donald dał Sarze sześć pensów. One również bardzo lubiły owego pana i zawsze z wielką radością oczekiwały pory popołudniowej, gdy pozwalano im wybrać się do niego na niedługą wizytę. Wizyty były krótkie i niehałaśliwe, gdyż liczono się ze stanem zdrowia gospodarza.
Janet była wśród nich najstarsza, przeto uważała za swój obowiązek utrzymywać karność w rodzeństwie. Ona to decydowała, kiedy wolno było prosić gospodarza, by zechciał opowiadać o Indjach; ona też zawsze pierwsza wyczuwała, kiedy on już bywa zmęczony — wtedy dawała hasło, by odejść cicho z pokoju i przywołać Ram Dassa. Do tego czarnego sługi miały dzieci szczerą sympatję. Pewnie i on umiałby opowie-
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/201
Ta strona została skorygowana.