dzieć im wiele ciekawych rzeczy, gdyby władał biegle innym językiem prócz hinduskiego.
Janet opowiedziała panu Carrisfordowi — bo takie było nazwisko „pana z Indyj“ — o spotkaniu z dziewczynką, co nie była żebraczką. Pan Carrisford bardzo się zainteresował tą opowieścią, zwłaszcza gdy z ust Ram Dassa dowiedział się o przygodzie małpki na poddaszu. Ram Dass opisał mu nader dokładnie pokoik na poddaszu — jego nagą podłogę, obdrapane ściany, zardziewiały i pusty piecyk oraz twarde i wąskie łóżko.
— Panie Carmichael — rzekł p. Carrisford do ojca Dużej Rodziny, posłyszawszy to opowiadanie. — Ileż to poddaszy na tym placu ma wygląd podobny! Ileż to biednych posługaczek sypia na takich łóżkach, gdy ja przewracam się na materacach i poduszkach, otoczony skarbami, których znaczna część... nie jest moją własnością.
— Drogi przyjacielu — odpowiedział pogodnie p. Carmichael. — Im prędzej przestaniesz się trapić, tem lepiej dla twego zdrowia. Gdybyś posiadał wszystkie skarby całych Indyj, nie potrafiłbyś usunąć wszystkich bied i niewygód tego świata, a gdybyś zaczął meblować wszystkie poddasza na tym placu, jeszczeby pozostało dużo nieumeblowanych na innych placach i ulicach...
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/202
Ta strona została skorygowana.