Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/218

Ta strona została skorygowana.

i zniszczonej, choć widocznie niegdyś wytwornej odzieży.
— Nie, nie, moja poczciwoto! — odpowiedziała. — Czyś ty je znalazła?
— Tak jest, — rzekła Sara. — Znalazłam w rynsztoku.
— Zatrzymaj więc sobie ten pieniążek, moje dziecię — rzekła sklepikarka. — On tam leżał może i cały tydzień, a Bóg tylko jeden wie, czyja to zguba. Ty tego napewno nie wykryjesz; szkoda zachodu!
— Tak i mnie się zdawało — odpowiedziała Sara, — myślałam jednak, że wypada panią zapytać.
— Niekażdyby to zrobił — zauważyła kobieta, spoglądając na nią wzrokiem dobrotliwym, a jednocześnie zaciekawionym i jakby zażenowanym. — A możebyś chciała coś kupić? — dodała, widząc, jak Sara spogląda na pieczywo.
— Cztery ciastka drożdżowe, proszę pani, — od powiedziała Sara. — Takie po pensie sztuka.
Kobieta podeszła do okna i włożyła kilka ciastek do papierowej torby. Sara spostrzegła, że było ich sześć.
— Prosiłam o cztery, za pozwoleniem pani, — wyjaśniła. — Mam tylko cztery pensy.
— Dorzuciłam dwa... dla lepszej wagi — odpowiedziała dobrodusznie sklepikarka. — Zjesz je sobie przy sposobności. Czy nie jesteś głodna?