Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/222

Ta strona została skorygowana.

— Juści — odpowiedziała dziewczynka; — jezdem jesce cięgiem głodna, ale nie tak straśnie, jak przódziej.
— Chodź za mną — rzekła sklepikarka, trzymając drzwi uchylone.
Dziecko wstało i wtoczyło się do wnętrza sklepu, ledwie wierząc, iż zapraszają je do tak ciepłej izby, pełnej chleba. Nie wiedziało — ale i nie troszczyło się o to — jaki je odtąd los spotka.
— Ogrzej się — odezwała się sklepikarka, wskazując piec w przyległym pokoiku. — A gdyby ci kiedy było trudno dostać kawałek chleba, możesz tu zajść i poprosić, to ci go dam, mając w pamięci tamtą dziewczynkę.

∗             ∗

Ciastko — jedyne, jakie pozostało — nie zaspokoiło wprawdzie głodu Sary, jednakże przyniosło jej pewne pocieszenie. Bądź co bądź, było ciepłe i smaczne... i zawsze było lepsze, niż nic. Idąc ulicą, odłamywała z niego po kawalątku i zjadała je powoli, ażeby smak trwał w ustach dłużej.
— Przypuśćmy, że jest to ciastko czarodziejskie, którego każdy kąsek starczy za cały obiad. Gdybym je zjadła całe odrazu, mogłabym się przejeść.
Ciemno już było, gdy doszła do placu, przy którym