Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/223

Ta strona została skorygowana.

znajdował się pensjonat miss Minchin. We wszystkich domach pozapalano już światła, ale w oknach, gdzie Sara widywała Dużą Rodzinę, jeszcze nie pozamykano okiennic. O tej porze zazwyczaj widać było „pana Montmorency“ siedzącego w dużym fotelu i otoczonego gwarną i roześmianą gromadką swych dzieci, to siadających na jego kolanach lub na poręczy fotelu, to przytulających się do niego. Również i tego wieczora zebrała się przy nim ta gromadka, on jednak nie siedział na fotelu. Widać było, że czyniono gorączkowe przygotowania do podróży; odjechać miał p. Montmorency. Przed bramą stał powóz, do którego przytroczono olbrzymią walizę. Dzieci tańczyły wokoło, gwarząc z ojcem i wieszając mu się u ramion. Tuż obok niego stała miła, rumiana mamusia, dopytując się jakby o ostatnie rozporządzenia. Sara zatrzymała się na chwilkę, chcąc przyjrzeć się, jak mniejsze dzieci wspinały się na paluszki, a starsze schylały się, by pocałować ojca w rękę.
— Ciekawam, czy on na długo wyjeżdża — pomyślała Sara. — Waliza jest wcale potężna! Jakże te dzieci będą za nim tęskniły! Ja sama będę za nim tęskniła... choć on nawet może nie wie o mojem istnieniu!
Gdy brama się otworzyła, Sara usunęła się na bok — pamiętając o sześciu pensach, które tu kiedyś otrzymała — ale i tak widziała, jak podróżny stanął na tle