Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/224

Ta strona została skorygowana.

rzęsiście oświetlonego hall‘u, mając jeszcze przy sobie starsze z pośród dzieci.
— Czy Moskwa teraz zasypana śniegiem? — zapytała mała Janet. — Czy tam ładna ślizgawka?
— Czy będziesz, tatusiu, jeździł „trójką“? — zawołało drugie z dzieci. — A czy zobaczysz cara?
— Będę do was pisał i o wszystkiem wam doniosę — odpowiedział ojciec, śmiejąc się. — Przyślę wam mnóstwo pocztówek z „mużykami“ i różnemi widokami. A teraz wracajcie do domu, bo zimno na dworze. Obrzydliwa noc! Wołałbym zostać z wami, niż jechać do Moskwy. Dobranoc, dobranoc, dzieciaki! Zostańcie z Bogiem!
Zbiegł ze schodów i wskoczył do powozu.
— A jak odnajdziesz małą dziewczynkę, powiedz jej, że ją bardzo kochamy — zawołał Guy Clarence, skacząc po wycieraczce, poczem dzieci weszły z powrotem do domu, zamykając drzwi za sobą.
— Czy widziałaś? — mówiła Janet do Nory, gdy obie znalazły się w pokoju. — Ta dziewczynka, co nie żebrze, przechodziła przed naszą bramą, cała zmoknięta i zziębnięta, i odwracała się, by się nam przyjrzeć. Mamusia mówi, że sukienki tej dziewczynki tak wyglądają, jak gdyby dostała je od jakiejś bogatej osoby, która nie chciała już ich nosić, bo były zbyt zniszczone. Ludzie, którzy mieszkają w tej szkole, wysyłają ją po