Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/232

Ta strona została skorygowana.

uradował się pomysłem, by urzeczywistnić te jej marzenia.
— Czy myślisz, że uda się to uczynić podczas jej snu? A nuż się obudzi? — niby to oponował sekretarz, ale widać było, że plan ten przypadł mu do gustu w równym stopniu, jak sahibowi Carrisfordowi.
— Umiem chodzić tak cicho, jakbym miał stopy z aksamitu — odparł Ram Dass, — a dzieci mają sen głęboki... nawet w nieszczęściu. Gdyby ktoś drugi podawał mi rzeczy przez okno, potrafiłbym zrobić resztę, a ona nawetby się nie ruszyła. Gdy się obudzi, pomyśli, że był tu czarnoksiężnik.
Uśmiechnął się, jak gdyby poczciwe serce pod białą odzieżą szepnęło mu coś miłego.
— Wygląda to jak bajka z „Tysiąca i jednej nocy“ — odpowiedział, również śmiejąc się, sekretarz. — Tylko mieszkańcom Wschodu przychodzą podobne pomysły, które nigdyby się nie wylęgły z mgły londyńskiej.
Pobyt ich nie trwał już długo — na szczęście dla Melchizedecha, który, nie rozumiejąc snadź słów rozmowy, w każdem poruszeniu, w każdym szepcie przybyszów dopatrywał się czegoś groźnego. Młody sekretarz zdawał się wszystkiem interesować. W notatniku swym opisał podłogę, piec, złamany podnóżek, stary stół; — wodził ręką po ścianach i bardzo jakoby