Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/233

Ta strona została skorygowana.

się ucieszył, gdy znalazł wielką liczbę gwoździ, powbijanych w różne miejsca.
— Będzie można na nich wieszać różne rzeczy — oświadczył.
Ram Dass uśmiechnął się tajemniczo.
— Wczoraj, gdy jej nie było, — odrzekł, — przyszedłem tu, przynosząc małe, ostre gwoździki, które można wbić w ścianę bez użycia młotka, i rozmieściłem je tam, gdzie będą mi potrzebne.
Sekretarz rozejrzał się jeszcze raz po pokoju, i chowając do kieszeni notatnik, rzekł:
— Zdaje mi się, że już dość zanotowałem. Możemy odejść. Sahib Carrisford ma dobre serce. Szkoda wielka, że nie udało mu się odnaleźć zaginionego dziecka.
— Gdy ją odnajdzie, napewno odzyska siły — przytaknął Ram Dass. — Oby Bóg mu ją przywrócił!
Wysunęli się przez okno tak cicho jak weszli. Przekonawszy się, że już nareszcie odeszli, Melchizedech doznał wielkiej ulgi, a po upływie paru minut uznał za rzecz bezpieczną wyleźć znowu z nory i rozpocząć myszkowanie po pokoju. Miał bowiem nadzieję, że nawet tak groźne istoty ludzkie, jak dwaj niedawni goście, mogły mieć w kieszeniach okruszynki chleba i upuścić ich kilka na podłogę.