Gdy Sara weszła do domu, natknęła się na miss Minchin, która zeszła na dół, by wyłajać kucharkę.
— Gdzieżeś się włóczyła tak długo? — brzmiało ostre zapytanie. — Nie było cię tu od kilku godzin.
— Było tak mokro i takie błoto — odpowiedziała Sara, — więc trudno mi było iść, bo buciki mam zdarte i potykałam się ciągle.
— Nie wykręcaj się i nie kłam! — upomniała ją miss Minchin.
Sara weszła do kuchni. Kucharka właśnie dostała surową burę, w następstwie czego była w humorze jak najgorszym; przeto ujrzawszy Sarę, rada była wyładować na niej złość całą.
— Myślałam, że całą noc przesiedzisz w mieście! — warknęła.
Sara położyła na stole sprawunki. Kucharka spojrzała na nie, mrucząc coś pod nosem. Była naprawdę wściekła.
— Czy mogę dostać coś do jedzenia? — zapytała Sara słabym głosem.
— Kolacja już zjedzona i sprzątnięta — brzmiała odpowiedź. — Coś ty sobie myślała, że będę ją grzała dla ciebie?
Sara milczała przez chwilę.
— Nie miałam dziś obiadu — odezwała się cicho: nie podnosiła głosu, bojąc się, by nie zadrżał.
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/235
Ta strona została skorygowana.