jąc się ze złocisto-kasztanowemi kędziorkami Emilki. Obie ubrane były w obszywane koronkami koszulki nocne — i miały długie rzęsy, dosięgające policzków. Emilka do tego stopnia wyglądała na prawdziwe dziecko, że kapitan Crewe czuł się bardzo uradowany jej obecnością. Westchnął i pokręcił wąsa.
— Ej, mała córeczko! — szepnął. — Ty pewno nie wiesz, jak smutno będzie tatusiowi bez ciebie!
Rankiem zawiózł ją do pensjonatu p. Minchin i już ją tam pozostawił, bo nazajutrz miał odjechać. Oznajmił Miss Minchin, że wszelkie rachunki regulować będą jego plenipotenci, panowie Barrow i Skipworth, do których też należy się zwracać po wszelkie potrzebne informacje. Zalecił, by spełniano każdą prośbę Sary, i obiecał pisywać do niej dwa razy w tygodniu.
Następnie udał się z Sarą do małego pokoiku gościnnego i pożegnali się z sobą serdecznie. Sara usiadła mu na kolanach i ująwszy rączkami brzeg jego surduta, patrzyła w oczy ojca długo i przenikliwie.
— Czy chcesz zapamiętać sobie, jak wyglądam? — zapytał, gładząc jej włoski.
— Nie — odpowiedziała. — Ja przecie wszystko pamiętam. Mam ciebie całego w mojem serduszku.
Objęli się ramionami i całowali tak gorąco, jak gdyby nie chcieli dopuścić do rozstania z sobą.
Gdy ojciec wsiadł do dorożki, Sara siadła na podło-
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/24
Ta strona została skorygowana.