Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/256

Ta strona została skorygowana.

Na widok tego, co zaszło w pokoju, cofnęła się z okrzykiem podziwu:
— Ach, Saro! Tak pomysłowej dziewczynki, jak ty, jeszcze nigdy nie widziałam!
— Podoba ci się? — zapytała Sara. — Wszystko to są rzeczy z mojego starego kuferka. Radziłam się czarodzieja, a on mi polecił, żebym tam zajrzała.
— Ale niechno panienka zaceka, az panna Sara opowi, co to wsyćko ma znacyć! — zawołała Becky. — To już nie jest... ale może — tu zwróciła się do Sary — panienka zechce to sama lepiej opowiedzieć.
Sara opowiedziała wszystko, a ponieważ pomagał jej w tem czarodziej, więc i Ermengarda zaczęła dostrzegać kolejno niemal każdą rzecz wymienioną: złote talerze, sklepione stropy, płonące polana, migocące świece woskowe. Gdy z paczki wydobyto zapasy — ciasta, owoce, cukierki i winogrona — biesiada przybrała wygląd wspaniały.
— To prawdziwe przyjęcie! — zawołała Ermengarda.
— Stół prawdziwie królewski! — westchnęła Becky.
Wtedy Ermengardzie przyszła wspaniała myśl do głowy.
— Wiesz co, Saro? — rzekła. — Zabawmy się, że ty jesteś księżniczką i że jest to biesiada królewska.