Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/260

Ta strona została skorygowana.

W zniecierpliwieniu zaczęła sama zgarniać wszystko ze stołu — i spostrzegła nowe książki Ermengardy.
— Widzę, Ermengardo, że przyniosłaś tu swoje nowe książki. Pewno chcesz, by się tu zabrudziły na tem poddaszu! Weź je stąd zaraz i wracaj do łóżka! Zostaniesz jutro przez cały dzień w swym pokoju, a ja napiszę o wszystkiem do twojego tatusia. Ciekawam, coby on rzekł, gdyby wiedział, gdzie przebywałaś dziś w nocy!
W poważnem, utkwionem w nią spojrzeniu Sary było coś takiego, co pobudziło miss Minchin do nowego gniewu:
— Czemu się tak wpatrujesz we mnie? Cóż ty sobie myślisz?..
— Zastanawiałam się nad jedną rzeczą — odpowiedziała Sara tym tonem, jakiego użyła w pamiętny dzień na sali szkolnej.
— Nad czem się zastanawiałaś?
Powtórzyła się nieomal scena z sali szkolnej.
— Zastanawiałam się, — odparła Sara głosem cichym, ale smutnym i spokojnym, — coby powiedział mój tatuś, gdyby wiedział, gdzie ja przebywam w noc dzisiejszą.
Miss Minchin wpadła w istny szał wściekłości. Przyskoczyła do Sary i szarpnęła nią silnie.
— Ty bezczelna, niesforna dziewczyno! — wrzasnęła. — Jak śmiesz! Jak śmiesz tak przemawiać!