Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/271

Ta strona została skorygowana.

tością, poczem Sara odwróciła się, by przyjrzeć się przemienionemu łóżku.
Było tam tyle kołder, że mogła podzielić się niemi z Becky. Wąski tapczan w sąsiednim pokoiku był w ową noc wygodniejszy, niżby się mogło śnić kiedykolwiek jego właścicielce.
Opuszczając pokój, Becky stanęła na progu i pożądliwym wzrokiem obejrzała się jeszcze raz poza siebie.
— Jeżeli tego wsyćkiego rankiem tu nie będzie, to ja i tak będę zawdy pamiętała, co tu było dzisio w nocy. Tu był ogień, przed nim piękny stoliczek, z lampą, co świeciła tak cyrwono; na łózecku panienki była satynowa pierzynka, na podłodze lezoł ciepły dywon, a wsyćko było takie piekne! A jesce i to będę pamiętała, żem se podjadła zupy i kanapków i biśkoptów!
I przekonana już ostatecznie o prawdziwości wszystkich zdarzeń, wyszła z pokoju.
Jakaś tajemnicza poczta, kursująca wśród uczennic i pomiędzy służbą, rozniosła nazajutrz pewną wieść, że Sara Crewe popadła w wielką niełaskę u miss Minchin, że Ermengarda została surowo ukarana i że Becky byłaby jeszcze przed śniadaniem wydalona ze służby, gdyby nie to, że odprawienie służącej jest sprawą, której nie można załatwić od jednego razu. Służące wiedziały, że pozwolono jej zostać dlatego, że miss Minchin nieprędko znalazłaby drugą istotę równie