Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/272

Ta strona została skorygowana.

potulną i niemrawą, która zgodziłaby się harować jak wół za parę szylingów tygodniowo. Starsze uczennice wiedziały i to, że jeżeli miss Minchin nie wyrzuciła Sary, uczyniła to również ze względów czysto praktycznych.
— Ona tak prędko rośnie i tak dużo się uczy, — mówiła Jessie do Lawinji, — że wkrótce zostanie nauczycielką, a miss Minchin wie dobrze, że ona będzie pracowała choćby za darmo. Bardzo to nieładnie było z twej strony, Lawinjo, że opowiedziałaś o jej zabawach na poddaszu. A jak tyś się o tem dowiedziała?
— Od Lottie. Ta smarkata opowiedziała mi wszystko. Bynajmniej nie postąpiłam nieładnie, donosząc o tem miss Minchin. Uważałam to za swój obowiązek. Sara ją oszukiwała, a przytem śmiesznie było patrzeć, jak ona zadzierała nosa i patrzyła na wszystkich zgóry, choć chodziła w łachmanach!
— A cóż one takiego robiły, gdy miss Minchin je przyłapała?
— Ermengarda zabrała swoją paczkę na górę, żeby podzielić się z Sarą i Becky. Ona nigdy nie podzieli się niczem z żadną z nas. Ja wprawdzie o to nie stoję, ale o niej to źle świadczy, że woli dzielić się ze służącemi na poddaszu. Dziwię się, że miss Minchin nie wydaliła Sary... choćby jej nawet potrzebowała jako nauczycielki.