Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/273

Ta strona została skorygowana.

— Gdzieżby Sara poszła, gdyby ją wypędzono? — zapytała Jessie, nieco zaniepokojona.
— A cóż mnie to obchodzi? — ofuknęła ją Lawinja. — Sądzę, że ona będzie dziś miała kwaśną minę po tem wszystkiem, co się zdarzyło. Wczoraj nie dostała obiadu i kolacji, a dziś nie dostanie nic do jedzenia.
Jessie była nietyle zła, ile niemądra, więc słowa przyjaciółki przejęły ją dreszczem.
— Ależ to straszne! — rzekła, biorąc do rąk książkę. — Czyż oni chcą ją zamorzyć głodem?
Gdy Sara rano weszła do kuchni, kucharka i służące spojrzały na nią pytająco. Nie odezwała się do nich ani słowem, lecz przeszła koło nich pośpiesznie. Przyczyną pośpiechu było i to, że trochę zaspała — a ponieważ to samo zdarzyło się i Becky, więc nie miały czasu widzieć się z sobą.
Wszedłszy do izby czeladnej, zastała Becky, szorującą zawzięcie jakiś kocioł i nucącą sobie półgłosem jakąś piosenkę.
— Prosę panienki — szepnęła w podnieceniu, patrząc na Sarę twarzą rozpromienioną. — Kiej sie obudziłam, to ta kordła jesce była na łózku. Była takusieńka, jak wtedy, kiej sie spać kładłam.
— Tak samo i moja — odpowiedziała Sara. — Wszystko... wszystko pozostało tak, jak widziałyśmy