w nocy. Ubierając się, zjadłam parę ciastek, jakie zostały od wczoraj.
— O rety! rety! — jękła Becky z zachwytem i natychmiast pochyliła głowę nad kotłem, widząc zbliżającą się kucharkę.
Gdy Sara wchodziła do sali szkolnej, miss Minchin oczekiwała, iż na jej twarzy ujrzy taką minę, o jakiej wspominała Lawinja. Po wczorajszej głodówce, po gwałtownej scenie zeszłego wieczoru, duma Sary musiała się przełamać. To też zaiste dziwićby się należało, gdyby ta harda dziewczyna nie miała dziś bladych policzków, zaczerwienionych oczu i nieszczęśliwego, pokornego wyrazu twarzy.
Ku wielkiemu jednak zdumieniu miss Minchin, Sara weszła do sali krokiem żwawym, niemal podskakując; na policzkach kwitnął żywy rumieniec, w kącikach ust taił się uśmiech. Miss Minchin aż się wzdrygnęła. Cóż to wszystko ma znaczyć? Skąd taki hart ducha u tej dziewczyny?
Przywołała ją do swego stolika.
— Wyglądasz, jakbyś nie wiedziała o tem, że jesteś w niełasce — upomniała ją. — Czyż do tego stopnia jesteś zatwardziała?
Rzecz była w tem, że gdy ktoś jest dzieckiem — a choćby i dorosłą osobą — i gdy pożywił się do syta i wyspał się w ciepłej, miękkiej pościeli — gdy zasnął
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/274
Ta strona została skorygowana.