riette rozpakowywała paczkę, nadesłaną późnym wieczorem ze sklepu.
— Było w niej pełno spódniczek, naszywanych suto koronkami — szeptała w ucho swej koleżanki Jessie, schylonej nad podręcznikiem geografji. — Słyszałam, jak Miss Minchin mówiła do Miss Amelji, że to aż śmieszne — stroić tak małą dziewczynkę. Moja mamusia zawsze mówi, że dzieci powinny się ubierać skromnie. Jedną z tych spódniczek ma ona teraz na sobie; widziałam, gdy siadała.
— Ona ma jedwabne pończochy — szepnęła Jessie. — A jakie małe nóżki! Nigdy nie widziałam tak małych nóżek.
— Phi! — odęła się Lawinja, — to tylko fason jej bucików. Moja mamusia zawsze mówi, że nawet duże nogi mogą się wydawać małemi, jeżeli szewc jest zręczny. Mnie się ona nie wydaje ładna. Jej oczy mają kolor tak dziwny.
— Ona nie jest ładna, jak to nieraz bywają ładne dziewczynki, — odpowiedziała Jessie, rzucając ukradkowe spojrzenie na salę, — ale jest w niej coś takiego, co ludzi pociąga. Ma rzęsy straszliwie długie, a oczy prawie zielone.
Tymczasem Sara siedziała spokojnie, czekając, aż jej oznajmią, co ma robić. Dano jej miejsce w pobliżu stolika Miss Minchin. Utkwione w nią mnogie spojrzenia
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/28
Ta strona została skorygowana.