więźniowie przestali istnieć — na ich miejsce pojawiły się dwa dzieciaki, zadowolone z siebie i opływające we wszystko. Czasem Sara czytała na głos rozdziały ze swych książek, czasem odrabiała lekcje, czasami znów wpatrywała się w ogień na kominku i starała się odgadnąć, kim być mógł jej przyjaciel: pragnęła powiedzieć mu niejedną z tych rzeczy, które kryły się w jej serduszku.
Pewnego dnia zdarzył się nowy niezwykły wypadek. Do bramy domu podszedł jakiś człowiek, przynosząc kilka zawiniątek. Na wszystkich był wielkiemi literami wypisany adres: „Dla dziewczynki w prawym pokoiku na poddaszu“.
Sara, którą posłano, by otwarła posłańcowi, odebrała te zawiniątka i położyła na stole w hallu. Właśnie, gdy przyglądała się adresowi, nadeszła miss Minchin.
— Zanieś te paczki tej panience, do której one należą — odezwała się surowo, widząc Sarę. — Nie przypatruj się im tak długo!
— One do mnie należą — odpowiedziała spokojnie.
— Do ciebie? — zawołała miss Minchin. — Cóż ci przyszło do głowy?
— Nie wiem, kto mi je przysłał — odpowiedziała Sara, — każdym razie adresowane są do mnie. Ja mie-
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/283
Ta strona została skorygowana.