Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/295

Ta strona została skorygowana.

On przecież nie działał w złej myśli... a jestem przekonana, że teraz bardzo boleje nad tem, co się stało.
— Rozumna z ciebie kobietka, Janeto — odpowiedział p. Carrisford, tuląc do siebie jej rękę.
— A czy opowiadałaś panu o dziewczynce, która nie żebrze? — pisnął znowu Donald. — Czy pan wie, że ona ma nową, ładną sukienkę? Może ona też zaginęła, a teraz ją ktoś odnalazł?
— Dorożka! — zawołała Janet. — Staje przed bramą. To tatuś!
Wszyscy troje podbiegli ku oknu, by się przyjrzeć.
— Tak, to tatuś! — oznajmił Donald. — Ale przy nim niema dziewczynki.
Cała trójka, nie tracąc chwili czasu, wybiegła z pokoju i pędem wpadła do hallu. W ten sposób zawsze witali ojca. Słychać było, jak podskakiwali, klaskali w ręce, wśród gwarów i pocałunków.
Pan Carrisford próbował wstać, ale siły odmówiły mu posłuszeństwa.
— Nic z tego! — rzekł, siadając w fotelu. — Jestem człowiekiem złamanym i bezsilnym!
Pod drzwiami rozległ się głos p. Carmichaela:
— Nie, moje dzieci! Przyjdziecie później, gdy porozmawiam z panem Carrisfordem. Idźcie pobawić się z Ram Dassem.
Drzwi otwarły się i wszedł p. Carmichael. Był bar-