Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/298

Ta strona została skorygowana.

smolona i zaniedbana istotka, zupełnie niepodobna do nieboszczyka Crewe.
W tej chwili zapewne czarodziej znów wziął się do pracy, by spełnić nowy cud. Bo jakże inaczej wytłumaczyć, że gdy p. Carrisford domawiał słów ostatnich, na progu pokoju ukazał się Ram Dass, bijąc korne pokłony, a jednocześnie z trudnością tłumiąc iskierkę wielkiego wzruszenia, migocącą w jego czarnych oczach?
— Sahibie — przemówił — to dziecko samo tu przyszło... Mówię o dziewczynce, którą sahib raczył się zaopiekować. Przyniosła małpkę, która uciekła do jej pokoiku na poddaszu. Poprosiłem tę dziewczynkę, ażeby zaczekała... bo przyszło mi do głowy, że sahib miałby ochotę ją ujrzeć i z nią porozmawiać.
— Któż to taki? — zapytał p. Carmichael.
— Przyznam się, że nie wiem dokładnie — odparł p. Carrisford. — Jest to właśnie ta dziewczynka, o której mówiłem. Taka sobie posługaczka w szkole.
Skinął ręką na Ram Dassa.
— Dobrze! Miło mi będzie ją zobaczyć. Przyprowadź ją tutaj.
Poczem zwrócił się do Carmichaela.
— Podczas twej nieobecności — jął opowiadać — dni tak były posępne i tak mi się dłużyły, że byłem wprost zrozpaczony. Ram Dass opowiadał mi o nie-