Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/301

Ta strona została skorygowana.

każde jej polecenie... i pomagam w lekcjach młodszym dziewczynkom.
— Pytaj ją o resztę szczegółów, Carmichael! — jęknął p. Carrispord, opadając bezsilnie w fotel. — Pytaj ją... ja już nie potrafię.
Miły ojczulek Dużej Rodziny z własnej praktyki umiał rozmawiać z dziećmi. Przekonała się o tem Sara, słysząc jego pytanie, wypowiedziane uprzejmym, zachęcającym głosem:
— Powiedziałaś, że „dawniej“ byłaś uczennicą. Kiedy to było, moje dziecko?
— Gdy tatuś przywiózł mnie tutaj.
— A gdzie teraz jest twój tatuś?
— Umarł — odpowiedziała Sara z wielkim spokojem. — Stracił cały majątek i nie zostawił mi ani szeląga. Nie miał kto się mną zająć... ani płacić miss Minchin za moją naukę.
— Carmichael! — zawołał boleśnie „pan z Indyj“. — Carmichael!
— Nie trzeba jej zbijać z tonu! — szepnął doń cicho p. Carmichael, poczem rzekł głośno do Sary:
— A wtedy ciebie wygnano na poddasze i kazano ci być posługaczką? Czy nie tak było?
— Nie miał kto zająć się mną — odpowiedziała Sara. — Nie było pieniędzy. Nie mam rodziny.
— W jaki sposób twój ojciec stracił majątek? —