ów domniemany nieżonaty wujaszek, który mógł mieć charakter zadzierzysty i łatwoby się czuł dotknięty, dowiedziawszy się o tem, jak postępowano z jego siostrzenicą. Kobieta o chciwem usposobieniu mogła bez trudu uwierzyć, że niewielu znalazłoby się takich ludzi, którzyby swoim dzieciom nie pozwolili bawić się z dziedziczką kopalni diamentów. A gdyby tak p. Carrisford zechciał opowiedzieć któremuś z ich opiekunów o tem, jak nieszczęśliwą była w swoim czasie Sara Crewe, mogłyby z tego wyniknąć różne nieprzyjemności...
— Niełatwej pan podjął się opieki! — rzuciła na odchodnem panu Carrisfordowi. — Przekona się pan o tem wkrótce. To dziecko nie umie być ani szczere ani wdzięczne. Przypuszczam — zwróciła się do Sary, — że teraz znowu czujesz się księżniczką.
Sara spuściła oczy i zarumieniła się zlekka, bo przyszło jej na myśl, że jej ulubione marzenie może początkowo być trudnem do zrozumienia dla ludzi wprawdzie miłych, ale, bądź co bądź, jeszcze obcych.
— Starałam się być nią zawsze — odpowiedziała cichym głosem. — Starałam się nawet wtedy, gdy mi dokuczał największy głód i zimno.
— Teraz nie potrzebujesz już się starać — odpowiedziała kwaśno miss Minchin, gdy Ram Dass, wybijając pokłony, otworzył jej drzwi pokoju.
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/315
Ta strona została skorygowana.