Wróciwszy do domu, udała się do swego gabinetu i natychmiast posłała po miss Amelję. Przesiedziała z nią całą resztę dnia, tak iż biedna miss Amelja przeżyła kilka kwadransów wielkiej męki wśród ciągłego ocierania łez, lejących się ciurkiem. Jedna z jej niefortunnych uwag oburzyła do żywego siostrę, ale odniosła skutek nieoczekiwany.
— Nie jestem tak mądra, jak ty siotruniu, — ozwała się mianowicie miss Amelja — i zawsze boję się coś ci powiedzieć, żeby nie pobudzić cię do gniewu. Gdybym nie była tak bojaźliwa, byłoby może lepiej i dla szkoły i dla nas obu. Nieraz, przyznam ci się, myślałam, że byłoby lepiej, gdybyś była mniej surowa dla Sary i postarała się o to, by ona była przyzwoiciej ubrana i miała większe wygody. Wiem, że pracowała ciężko, ponad siły dziecięce... wiem, że była źle odżywiana...
— Jak śmiesz mówić coś podobnego! — krzyknęła miss Minchin.
— Nie wiem, skąd mi przyszła ta śmiałość — odpowiedziała Amelja, nie licząc się już z niczem; — ale skorom już zaczęła, to już skończę... i nie dbam o skutki. Sara była dziewczynką roztropną i dobrą... i odpłaciłaby ci się za wszelką uczynność, jakiej doznałaby z twej strony. Jednakże ty nigdy nie okazałaś jej
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/316
Ta strona została skorygowana.